Przed obejrzeniem sądziłam, że to będzie coś w stylu nudnawej, przeplatanej piosenkami historyjki, która ma na celu jedynie rozbawić. Fakt, fabuła może nie jest najbardziej ambitna, ale cały serial w bardzo fajny sposób stawia złoczyńcę i bohatera w zupełnie innym świetle. Sam Billy/Doktor choć teoretycznie jest tym złym, ma ambicje, by na swój własny sposób naprawić świat, podczas, gdy bohaterstwo Kapitana Hammera sprowadza się do pseudo-heroicznych czynów mających na celu przysporzenie mu sławy, mimo, że Kapitan jest człowiekiem dość parszywym. Na dokładkę stojąca pomiędzy nimi Penny, która choć wyraźnie czuje coś do Billy'ego, ale mimo to wpada w fałszywą "bańkę" stworzoną wokół bohatera. Niestety z prawdziwej natury Kapitana Hammera zdaje sobie sprawę zbyt późno. Do tego uważam, że zakończenie jest naprawdę godne wspomnienia, gdy Doktor osiąga swój cel i wydaje się być szczęśliwy, tak naprawdę bojąc się przyznać do tego, że nie tak wyglądał jego plan i strata Penny naprawdę go zabolała.
Przepraszam za błąd, chciałam napisać "[...] Penny, która wyraźnie czuje coś do Billy'ego, ale mimo wszystko..."