Nim się obejrzysz wciągnie cię w wir namiętności, odurzy wilgotnym powietrzem Nowego Orleanu, sprzeda szybki żart a następnie dostaniesz kulkę. Tempo filmu jak i jego cała aparycja leci na łeb na szyje szczególnie na początku. Oto pojawia się kobietka z wewnętrznego, praktycznie od razu z wejściem jej postaci wchodzi romans, kilka trupów i cały ten zgiełk bez zbędnych ceregieli wali się odbiorcy na łeb. Piękny chaos, ale jest w tym pewna zasada. Świeci to kolorami i przebojami niczym zbereźne Mardi Gras, wykonaniem stoi produkcją telewizyjną nie kinową, częstuje muzyką z soulem i pręży muskuły naturalnie bez szprycy. Pod spodem jest refleksja, powaga zbrodni i wyboru pomiędzy prawością a bezprawiem. Magia kina przy użyciu voodoo, stańczyk wśród kryminałów.