Reżyser zostawia widzom sporo miejsca na interpretację. Co chciał przekazać nam Sebastian... Film jest przestrogą, mówi o tym, że nikt nie słyszy ani nie dostrzega takich osób jak główny bohater czy Grzegorz, który utożsamia się z nim podczas porwania. Takie zachowanie obrazuje również w przejrzysty sposób działanie syndromu sztokholmskiego. Napięcie w filmie utrzymane do końca, świetna gra aktorska.
To, że reżyser otwiera interpretacje, nie oznacza, że film ma od razu abonament na bycie dobrym. Najłatwiej jest niedpowiedziec historii, a niech widz sobie dalej analizuje i docenia kunszt.
Jak dla mnie film jest nudny, napięcia praktycznie się nie odczuwa, choć w takim filmie powinno się je kroić nożem. Fabuła jest natomiast tak zawila jak " wszystko się może zdarzyć i nikt mnie nie słucha", nie przekonuje mnie również aktorstwo - gliniarze to jakaś masakra bez charyzmy, więc generalnie stracony czas.