Dla każdego aktora łatwo jest zagrać rolę, w której postać w każdym epizodzie ma twarz nagrobka. Co ciekawe każda niemal rola w tym filmie, poza główną, wymagała większego wysiłku niż musiał w swoją włożyć Leto. Właściwie nieważne są dla mnie zastrzeżenia, że biały w Yakuzie to wymysł. Leto zgarnął kasę za nic. I trochę mnie to irytuje. Bo film jest dobry a niewiarygodny, bo podkreślający rolę bohatera, który właściwie jest pusty a jego tłem są Azjaci ( zwłaszcza zdrajca ), którzy mają w sobie więcej dramaturgii niż "białas". Po raz pierwszy - chyba - stykam się z filmem w którym drugoplanowcy są lepsi niż pierwszy plan.
Ja mam z tym filmem taki problem, że Leto jest tu dla mnie źle obsadzony. Nie nadaje sie do roli byłego amerykańskiego żołnierza. Nie ta postura, nie to spojrzenie. Wypadł bardzo mało przekonująco.
W ciekawostkach jest napisane, że Fassbender był brany pod uwagę do głównej roli. Szkoda w takim razie, że go nie wzięli.
Kompletnie nie podzielam twojej opinii, że Jared Leto nie włożył wysiłku w swoją rolę. Bo co? Za mało mówił? To, że jego postać była małomówna to źle?1 Oszczędność w mowie to było, tak zakładam, pewien określony cel. Główny bohater Nick nie musiał dużo mówić, jego oczy, mimika ciała wyrażały wszystkie jego emocje. Uważam, że Jared Leto nieźle się spisał.