Wymiana reżysera i scenarzysty zrobiła swoje. Film jest wtórny i o nic w nim nie chodzi. Świetny pomysł, punkt wyjścia (ODWILŻ) zostaje zepchnięty na dalszy plan na rzecz nieustannych przepychanek miłosnych, które i tak wiadomo, jak się skończą.
Szkoda bo w pierwszej części o coś chodziło, o ocalenie innego, obcego, w tym przypadku człowieka. I tutaj też ma niby chodzić o ocalenie gatunku, stada, ale wszystko to niknie, bo na czoło pchają się nieustanne wygłupy.
A przecież można to pogodzić, czego dowodzi wspaniała część pierwsza.
Jałowe i bez polotu.
Tylko dla wiewióra.