Zakończenie jakie zaproponowali scenarzyści niszczy doszczętnie całą magię intrygi, jaką stworzyła Agatha Christie. W powieści do ostatnich stron ciężko domyślić się, kto krył się za wydarzeniami jakie zaszły na wyspie i w jaki sposób tym wszystkim pokierował. Tutaj rozwiązanie podane jest za wcześnie - sens traci nawet sam tytuł powieści/filmu "I nie było już nikogo"!
a kto był tam mordercą w filmie rzecz jasna:)
Książka ma taki urok , że czytałem ją 3 razy nawet znając mordercę miała genialny klimat
Podzielam wrażenia. Cały film czekałam tylko na scenę, gdy Vera , rozpamiętując "swoje" morderstwo - w dziwnym amoku zgadza się na zaproponowane przez tajemniczą osobę rozwiązanie ... I nie doczekałam się. Scena nakręcona "poprawnie", gdyby nie sentyment do rzeczonej sceny nie miałabym się do czego przyczepić.
+ znakomita gra June Duprez !
Pshykro mi, ale zakonczenie zostało zmienione przez samą autorkę na potrzeby broadwayowskiej sztuki, wiec tym samym jedziecie po swojej czcigodnej idolce;/
A jakie było zakończenie w książce? Oglądałam też wcześniej "Clue" na podstawie tegoż kryminału i tam z kolei wariantów zakończeń było wiele (zależnie od kopii, nawet w dystrybucji kinowej hulały różne wersje).
Niestety nie czytałem tej książki, ale film powstał na podstawie sztuki Agathy Christie a nie na podstawie powieści.